poniedziałek, 10 maja 2010

U siebie!


No i po weekendzie!
A szkoda - weekendy zawsze zapierdalają z prędkością światła po czym przychodzi konkretne uderzenie poniedziałku.
Jaki weekend? Weekend pyszny, męczący ale jakże pełny i wykorzystany!
Zaczął się zwiedzaniem Fortu VII który wywarł w nas wrażenie "I jak tu qwa kochać bliźniego?" - straszne, prawdziwe - kto by pomyślał że fort jest tu i tak blisko.... Ale foto też się udało :) Popołudnie szkolne i "co ja robie tu uuuuu co ja tutaj robie?" :D Później małe sprostowanie, żale i ta druga - bardziej przyjemna część wieczoru :> Tak zmęczeni a jeszcze pełni sił...
Niedzielny poranek pt. "gdzie ja jestem i wstawaj leniu!" Ehhh.. aż się buzia sama uśmiecha :) I jakby tego było mało: potwierdziła się zasada że to co spontaniczne i z marszu robione najlepsze efekty daje. Sesyjka miodzio, ohy i achy i nasze wspólne półorgazmy są widoczne na zdjęciach... Koniec weekendu - aaa nieee, trzeba powtórzyć! Dzisiejsza impreza w towarzystwie nie wiedziec bardziej rozbawionych czy pijanych i kochanych szwedów siedzi we mnie i wymusza tajemniczy uśmiech :)))

Motyw dnia: "-Hey Ben! give me some photo!, -żegnania, wymiana kontaktów i "napisz mała" we love you - I love you chłopaki!

Kochacie mój t-shirt! Wiem - ja też go kocham!

Dla nie wtajemniczonych mój t-shirt robił nie małą furorę "I love bad boys, i love you guys!" :*

I znów: "KOCHAM CIĘ ŻYCIE!"

1 komentarz:

  1. wspólne półorgazmy mnie zachwyciły :) niezwykle wyrafinowana rzecz

    OdpowiedzUsuń