środa, 26 maja 2010

Nieco inne spojrzenie na życie...


Spośród miliona nowych codziennych maili, jeden utknął mi na dobre, posłuchajcie:


"Jestem wdzięczny:

za żonę,

która mówi, że dziś do jedzenia będą tylko hot-dogi,

ponieważ jest w domu ze mną,

a nie z kimś innym poza domem.


za męża,

który wrasta w kanapę

ponieważ jest ze mną w domu

a nie włóczy się po knajpach.


za nastolatkę,

która narzeka na zmywanie naczyń,

bo to oznacza, że jest w domu,

a nie na ulicy.


za podatki które płacę,

bo to oznacza

że mam prace.


za bałagan do posprzątania po przyjęciu,

bo to oznacza,

że otaczają mnie przyjeciele.


za trochę za bardzo dopasowane ciuchy

bo to oznacza

że mam co jeść.


za cień który obserwuje mnie przy pracy,

bo to znacza, że jestem na zewnątrz w Słońcu


że trawnik do przystrzyżenia,

okna do umycia,

i rynne do naprawy

bo to oznacza że mam dom.


za całe narzekanie

które słyszę na temat rządu

bo to oznacza,

że mamy wolność słowa.


za miejsce parkingowe

znalezione na końcu parkingu,

bo to oznacza że mogę chodzić

i mam środek transportu.


za mój ogromny rachunek za ogrzewanie

bo to oznacza, że mam ciepło.


za kobiete za moimi plecami w kościele

która mocno fałszuje,

bo to oznacza że mam słuch.


za stos prania i prasowania,

bo to oznacza

że mam ubrania do noszenia.


za znużenie i bolące mięśnie

na koniec dnia

bo to onacza że byłem zdolny

do ciężkiej pracy.


za wydzierający się budzik

o wczesnych godzinach porannych

bo to oznacza, że żyję.


I w końcu, za zbyt wiele wiadomości e-mail

bo to oznacza, że mam przyjaciół,

którzy o mnie myślą...


Po tym... zmieniłam nastawienie do odbieranych maili.

Jak dobrze że są tacy ludzie....

niedziela, 23 maja 2010

Eh.. Co za weekend


Zaczął się 2,5 godzinną wizytą u fryzjera - kazdej pani takiego zycze!

Człowiek dopiero w wolny dzień uświadamia sobie ILE czasu spędza w pracy

Następnie słodkie ciotkowanie z przepysznym cukiereczkiem - czego chcieć więcej?!

Hmm okazuje się można chcieć więcej - SESYJKA - dlaczego nie?!

No i stało się! Moja pierwsza analogowa sesja pt. "w poszukiwaniu idealnego portretu"... Czy się udało? Okaże się w tygodniu :) Mam nadzieje :)

Dziwne :/ W dobie prostej fotografii cyfrowej przetrwała TAKA pasja - pogratulować tylko!

Dziś - chillout - zbawienny spokój, obserwacja wsi, ludzi, których jedyną rozrywką jest piwo i obserwowanie samochodów, szukanie sensacji, albo spacery... Że tak można

Ja mogę, ale max raz na dwa miesiące, w przeciwnym wypadku zabija mnie bezczynność.

Wieczór pewnie minie mi w stylu "odgrzewanego kotelta" (czyt. byłego) którego smak za każdym razem bywa inny :)

Na Fot. Mój budzik, drugi etat, silniczek napędowy, tłumiony instynkt macierzyński i zdumiewająca istotka (moja siostrzenica).

Dobrego dla Was!

wtorek, 18 maja 2010


No i znów tak się podirytowałam, ze muszę znów to z siebie wyrzucić!

Skąd ci wszyscy przedstawiciele handlowi mają mój prywatny numer tel?!

Właśnie zostałam zmuszona do poświęcenia dwóch minut pani która za wszelką cenę chciała mi wcisnąć maszynkę do golenia, w dodatku męską (sic!)

Pada piszecie, zimno, buro i ponuro... RACJA, ale ja się nie daję! Wykorzystałam genialny i tylko i wydawało mi się wyłącznie babski sposób na poprawienie sobie nastroju.

Zakupy, kosmetyczka, niedługo fryzjer i sesyjka :)

Piszę babski - BZDURA! dziś obok mnie na fotelu kosmetycznym leżał błogo zrelaksowany 45-latek!

To nie do określenia jak kobieta może się cieszyć wprost proporcjonalnie do ilości wydawanych pieniędzy :D

Wszysko OK tylko gdzie do uja wiosenna chuć poniosła mojego psa?! :/ ?!

Acha - jeszcze jedno: KULT jest zupełnie odjechany, posłuchajcie słów:

niedziela, 16 maja 2010

Chodź, przyjdź...


Wiosna jakoś bardziej daje mi do zrozumienia, że samotna jestem :(

Co ze mną nie tak, co jeszcze trzeba zrobić żeby trafić na odpowiedniego i dostępnego faceta?

Chodź, wejdź do mojego świata, nie bój się...

Otworzymy wino, obejrzymy dobry film, pojedziemy na rowery - TAK MAŁO, A ZA DUŻO :/

Ps. Jeszcze jedno: Od dzisiaj boję się psychologów :D


W asfalt tłucze deszcz

Dżdżownicom każe wyjść

A potwór w Tobie

wierci się…

Znów leciutko drżę

Nie wyjdę dziś na brzeg

Spod drobnych fal

Na ląd, na jaw...

czwartek, 13 maja 2010

mam ochote na coś słodkiego


Pamiętam tylko, że była wtedy wiosna

Wiadomo maj, te sprawy drzewa całe w pąkach

Serce pojemne jak przedwojenna wanna

I pragnienie by ją wypełnić...


Chciałoby się wypełnić czymś w końcu serce - czymś jednym, słodkim, tylko moim :/


Uwiodła mnie przepaść jednego spojrzenia

Runęłam w nią rozkładając ramiona

Spadałam całe lato i bym się roztrzaskała

Gdyby nie spadochron z wyrzutów sumienia...

środa, 12 maja 2010

dłuuuuży się


Czas się dłuży... nuda, codzienność tęskno za weekendem, już planuje następny :)
U takich ludzi jak ja mogłoby nie być wtorków, środy i czwartku - spotyka się tylko te same osoby, ułożone, życiowe, zaradne, praktyczne, niewrażliwe, nudne.
Nie tak dawno zaintrygował mnie tekst już nie pamiętam kogo: "Kiedyś piłem po to, żeby utopić smutki, później - jebane - nauczyły się pływać."
Boję się, żeby mnie to kiedyś nie spotkało.
Mnie - osobę nieodporną na pokusy z zawahaniami nastrojów równym lawinom w Alpach...
Mam jakieś wyrzuty sumienia, że nie potrafię żyć zgodnie z tym co by na ten moment wypadało, zawsze Malwina musi mieć swoje odmienne jedynie słuszne zdanie które gdzieś twardo postawi i przez to zawsze namiesza w swoim życiu. Ehh niesfornam jam :]
Ciężar wiosny mnie przytłacza: coś więcej by się chciało, KOGOŚ więcej, wypić wódkę w parku, móc regularnie dzwonić - zakochać się, zwariować.
To nic! Jeszcze dwa dni - później może coś się wydarzy - znowu się pośmiejemy, olejemy kilka zajęć i pierdolić system diet i regularnych brzuszków - znowu zjemy w MC-u :D

poniedziałek, 10 maja 2010

U siebie!


No i po weekendzie!
A szkoda - weekendy zawsze zapierdalają z prędkością światła po czym przychodzi konkretne uderzenie poniedziałku.
Jaki weekend? Weekend pyszny, męczący ale jakże pełny i wykorzystany!
Zaczął się zwiedzaniem Fortu VII który wywarł w nas wrażenie "I jak tu qwa kochać bliźniego?" - straszne, prawdziwe - kto by pomyślał że fort jest tu i tak blisko.... Ale foto też się udało :) Popołudnie szkolne i "co ja robie tu uuuuu co ja tutaj robie?" :D Później małe sprostowanie, żale i ta druga - bardziej przyjemna część wieczoru :> Tak zmęczeni a jeszcze pełni sił...
Niedzielny poranek pt. "gdzie ja jestem i wstawaj leniu!" Ehhh.. aż się buzia sama uśmiecha :) I jakby tego było mało: potwierdziła się zasada że to co spontaniczne i z marszu robione najlepsze efekty daje. Sesyjka miodzio, ohy i achy i nasze wspólne półorgazmy są widoczne na zdjęciach... Koniec weekendu - aaa nieee, trzeba powtórzyć! Dzisiejsza impreza w towarzystwie nie wiedziec bardziej rozbawionych czy pijanych i kochanych szwedów siedzi we mnie i wymusza tajemniczy uśmiech :)))

Motyw dnia: "-Hey Ben! give me some photo!, -żegnania, wymiana kontaktów i "napisz mała" we love you - I love you chłopaki!

Kochacie mój t-shirt! Wiem - ja też go kocham!

Dla nie wtajemniczonych mój t-shirt robił nie małą furorę "I love bad boys, i love you guys!" :*

I znów: "KOCHAM CIĘ ŻYCIE!"

piątek, 7 maja 2010

tyle miałam zrobić!


Uff Co za dzień! Miał być spokojny bo to piątek - z górki przed weekendem A tu niee.. Zapomniałaś - jesteś dorosła - jeden telefon tysiąc myśli - propozycja zmiany stanowiska znowu poryła mi głowe :/

Ale o tym później... Ważne jest jutro! Jutro wycieczka do starego Fortu VII w doborowym towarzystwie i sprzętem foto :) Jutro tez dzień ostatecznego rozliczenia się z koszmarnym tygodniem, pora kopnąc w dupe przeszłość, popić ja ginem z tonikiem i nabrać sił na cały następny tydzień!

Jeśli jutro nie napisze to znaczy że plan się ziścił a ja umarłam z rozkoszy ....

Nie chce nic słyszeć - wyłanczam się.

"Lęku pręcik, gdzieś za mostkiem, przy aorcie

żarzy się bez przerwy…

Jak w żarówce mały drutu zawijasek

Co wiązkę światła sączy…"

czwartek, 6 maja 2010

5:30


Budzi mnie suche, stęchłe powietrze... Znów żyje :/ Q! Dlaczego dni w tygodniu muszą się tak ciągnąć - godzina godzinie nie równa!!

Zimno, mokro, wieje tak że wywiewa mi resztki chęci na pojechanie do pracy... Mało to kogo obchodzi niezmordowana i bezlitosna 6:00 rano przychodzi mimo wszystko, nie pomagają zalotne uśmiechy witających mnie ochroniarzy i mocna kawa przy porannej rozmowie z ludźmi o niczym. Praca, praca, szybko, szybciej aaa i może nawet dobrze, ostatnie pożegnanie z moim wiecznie budzącym litość i sentymenty autem i czas dla siebie.

Drzemka - lecznicza - Panie dzięki - najbardziej przyjemne i ciepłe 40 minut dnia.

Budze się ponownie - dobrze mi tylko: -"Kochanie, ubierz mi skarpetki, strasznie mi zimno w stopy" -"Wypchaj się" słyszę :/

Czuję się jak ten lunatyk co Ryśka Riedla otaczał :]

Wiadomości żenują kawa i rozmowa z wiecznie wesołą ciotką, słodkie pieszczochy budzą :)

Chwilo trwaj!

Kasia znów pobudza moją wrażliwość, pies prowokuje do zabawy, OK kończe bujdy - szkoda chwil, pożyję troche...

Jedna myśl: 'przeżyć jeszcze tylko jutro, pojutrze mam nadzieje na wymarzony wieczór: zabawno-leczniczy', ale nie chce zapeszać, oby się spełniło ^_^

środa, 5 maja 2010

leczniczy spacer


Kiedyś oglądałam polski o dziwo dobry film pt. "Wszystko będzie dobrze". Swoją drogą - polecam!

Młody chłopiec wspierał dorosłego nauczyciela wychowania fizycznego w zerwaniu z nałogiem, ten odwdzięczał mu się wsparciem w pielgrzymce w której mały chciał zawarł układ z Matką Boską o zdrowie matki.

Mały mówił że jeśli nie potrafimy opanować już reackji swoje ciała trzeba je mocno zmęczyć.

Ja dzisiaj tak postąpiłam - postanowiłam odreagować. Pograłam w piłkę, wziełam się za drobną robótkę, wsadziłam rower między nogi i hen przed siebie!

Zabrałam mojego psa który pod koniec spaceru na swoim długim sapiącym języku miał napisane: "nie męcz mnie już!"

Pomogło, przynajmniej chociaż troszke, a jeśli nie to miałamm chwilę żeby zobaczyć jak się pięknie zazieleniło. Sami zobaczcie!
To moja ulubiona trasa rowerowa, prowadzi do wigwamu, aleji brzozowej i mojego ulubionego gaju ^_^
Czuję że pomału się podnoszę, a przynajmniej uświadamiam sobie, że nikt mi dziś nie pomoże, więc pomagam sobie sama :)
To piszę ja - "żaba"


wtorek, 4 maja 2010

zakwasy

W szkole uczyli mnie ze każda akcja ma swoją reakcje...

Niestety mieli racje...

Nie ma się co łudzić - kiedy zmusimy ciało do intensywnego wysiłku przyjdą zakwasy,
Jeśli pozwolimy pohulać naszej duszy, damy jej nadzieję i jej wbrew sobie nie zrealizujemy myśli... rozwalą nam łeb..
Dlaczego piszę nam? Mam na myśli siebie i każdego innego wrażliwego człowieka ponad norme.
Jesteśmy Chrystusami - świadomie zadajemy sobie ból.
Szkoda że jestem tylko w tym podobna do Chrystusa...
Boli!
Kurwa! Jak to boli!
Mówisz: "niech boli"....
Ja nie chce żeby bolało, ale wiem, że innego wyjścia nie ma.
Było trzeba mnie od razu zabić na raty zabijam się sama.
Płacze. Płaczesz? A wypłacz się!
Szkoda tylko że poczuje to tylko moja poduszka.
O! Czuje.... tabletka zaczyna działać...
Moja jedyna przyjaciółka która skutecznie mnie usypia i uspakaja.
Działa, więc odpływam Ide spać.. Lubię spać, bo jak śpie, to przynajmniej nie myśle...
Boje się myśleć co będzie dalej, God Damn It!

Dorosłość jak początek umierania...


Zaczynam...
Zaczynam bo nie moge sobie poradzić, poradzić ze sobą, ze światem, z upragnioną kiedyś dorosłością...
Dlaczego dziś - dlaczego teraz zaczynam?
Bo ostatnie wydarzenia zostawiły na mojej duszy zadre, ślad którego nigdy pewnie się nie pozbęde i zawsze będe pamiętać.
Dorosłość - prawnie zdobyta dawała radość z prowadzenia samochodu, pierwszego kupionego alkoholu, możliwości poznania innej duszy...
Teraz: samochód denerwuje, uzależnia, kusi nagłym skręceniem w prawo; alkohol uzależnia i sprawia że robie głupie rzeczy; inni: poprostu wkurwiają :/
To pisze ja - nieidealna w idealnym świecie...
Dlaczego?: bo "dyskretnej troski trzeba mi..."