piątek, 1 kwietnia 2011





Stajemy nawet na glowie...
Czasami kto rozbi z nas idiotów...
Wstajemy w kolejny pozniedzialek...


I.... stwierdzamy.... że to wszystko jako nie ma sensu. Ale nic nie poradzisz, trzeba zrobić kawe, trzeba znieć kolejny dzień pracy, dzień, tydzień - od weekendu, do weekendu...
Obserwując jak twoje marzenia spelniaja sie komus...http://www.youtube.com/watch?v=CHXsxMzVMNE

Czasami kombinujemy jak co sensownego w życiu zrobić....

czwartek, 11 listopada 2010

Fascynacja nie rowna się miłości... czyli dlaczego 'być kochanką'


Znalazłam kiedyś na necie blog faceta który napisał jaka ma być kochanka idealna.
1. Ładna
2. Musi umieć robić loda
3. Z dużym biustem który faluje w trakcie ...
4. inteligentna i z poczuciem humoru, żeby można było z nią rozmawiać i pożartować
5. Powinna być mężatką, żeby z "ja i ty"nie zrobiło się zaraz "my".


Ładna: bez wątpienia, umieć - umiem, biust: najukochańszy, nudzić ze mną nie sposób, żadna autoreklama: raczej auto-fakty.Powinna być mężatką - hmmm, nie jestem, ale co zrobić gdy on jest, co więcej: był, jest i będzie. Ta świadomość zabija, zawsze daje czwarte miejsce i uparcie nie daje wepchnąć się na podium. Nasuwa się pytanie: PO CO to robić, po co w to brnąć, dlaczego dajemy robić z siebie zabawkę nie mając z tego układu żadnej korzyści

Dlaczego pokornie dajemy sobą pomiatać zaprowadzając samochód jego żony do serwisu, dlaczego czekamy na niego w domu, drapiemy za uszkiem i pomagamy w życiu...

Bo jest przykładem, bo chciałabym być taka jak on (silna, nieprzeciętna, obrzydliwie bogata), bo chciałabym mieć takiego ojca, męża, syna, bo nie mam nic innego do roboty, bo chce się doładować, ukierunkować, czy nie mogę żyć tak jak inne 25-cio latki? Znaleźć sobie przeciętnego męża, zakończyć edukację na przeciętnym poziomie, zajść w ciąże, stać się kurą domową i zmywać naczynia po obiedzie i nie potrafić odpowiedzieć szczerze na pytanie czy jestem szczęśliwa?

Doprawdy nie wiem, pewnie wszystkiego po trochu... Wiem jedno: samotność zaczyna mnie pożądnie wkurwiać :[

Po samotnym dniu bez telefonów nie mam siły żeby to zmieniać.

Czuje że mnie troche nie ma, tak jak wtedy kiedy zostaje uciszona palcem na ustach kiedy dzwoni żona, syn: jeden i drugi. Troche udaje że mnie nie ma. A wszystkie myśli kłębie w sobie, jak już leże w łózku, a on obok: CHRAPIE!



wtorek, 14 września 2010

Qpe czasu










No i masz.... Masa czasu upłyneło od mojej ostatniej wizyty TU. A bardzo w ostatnim czasie brakowało mi się gdzieś wygadać.




Duuużo się działo... Ale nie za dużo... To co się działo - dobrze że się stało, dało mi kopa do życia, większą świadomość siebie, dało mi dużo radosnych chwil.




Modeling - bo o tym mowa pochłonął mnie na kilka miesięcy, pozwolił poznać dużo ciekawych ludzi, otworzył mój umysł, troche w nim nabałaganił, zaszczepił nowego bakcyla...




BARDZO intensywny czas, aczkolwiek z korzyścią dla mojego życia.




Wrzesień zawsze przynosił mi spadek formy: fizycznej i psychicznej. W tym roku będzie inaczej! Mam inne motywy, innych ludzi do działania i bycia dla nich.




Ktoś pomyśli: szczęśliwa, "nie licze na fanfary gdy mówią jest szczęsliwa ja odpowiadam nie jest, czasami tylko bywa, przez szybe świat ogląda, przez sino-bure smugi, bezradne dziecko rocznik 72'..."




Pierwszej daty swojej sesji niestety nie pamiętam, ale sobie przypomne (obiecuje (sobie)) :)




Troche ich było około 15-stu. I dobrze - nie mogło zabraknąć ani jednego - każdy mnie czegoś nauczył, każdy coś uświadomił - dziękuję że mogłam ich wszystkich spotkać.




Żałuję tylko jednego - że tak późno. Mam 25 lat i nie cofam się w czasie - dopiero zaczynam go prawdziwie doceniać.




Ktoś może powiedzieć że nic mi to nie dało w gruncie rzeczy i w pewnym sensie ma racje.... Nadal jestem singlem. Powiem wprost: silnym, niezależnym, aczkolwiek nieszcześliwym i nie do końca spełnionym. ie boję się już o tym otwarcie mówić: TAK - szukam miłości! I wiecie co? Znajde ją!




Teraz to tylko kwestia czasu.




Będe pisać cześciej - obiecuje - sobie i Wam.




Ale jutro: dziś ide spać - prowadzenie prawie samej całego domu nie jest proste - serio! :)




Foto: Moja kochana siostrzenica




Bo czasami w życiu się czegoś boimy, a później okazuje się że warto było zaryzykować :)

środa, 2 czerwca 2010


No i stało się!

Dobrze widzicie - to mój tort. TAK! Mam urodziny! TAK tam jest pięćdziesiąt - to nie pomyłka - cały tort jest mojego autorstwa + pomysł również :)

50, nie dwadzieścia kilka. Dlaczego? Bo to co było przed chwilą się nie liczy, liczy się to co mnie czeka...

A zamiar mam przeżyć lat szczęśliwych 75 - więc rachunek prosty :)

Co chciałabym dostać na urodziny:

"Podaruj mi coś czego nie zdobędę sama,

a wtedy ja szepnę ci:

"możesz mnie dotknąć".

Może pozwolę ci byś ze mną budził się,

może powiem ci jakie lubię wino,

może pozwolę ci zapalić świeczkę gdy

w pewną zimową noc zgaśnie światło."

I dziękuję za pseudo-internetowe zyczenia - kto mnie zna wie - bardziej smakują w realu.

Ale nie mam za złe - sama nieraz tak robie...

Ps. Na torcicha oczywiście chętnych zapraszam, ale dopiero w piątek, jutro będzie mokro, mam nadzieje z panem Dominikiem :]

środa, 26 maja 2010

Nieco inne spojrzenie na życie...


Spośród miliona nowych codziennych maili, jeden utknął mi na dobre, posłuchajcie:


"Jestem wdzięczny:

za żonę,

która mówi, że dziś do jedzenia będą tylko hot-dogi,

ponieważ jest w domu ze mną,

a nie z kimś innym poza domem.


za męża,

który wrasta w kanapę

ponieważ jest ze mną w domu

a nie włóczy się po knajpach.


za nastolatkę,

która narzeka na zmywanie naczyń,

bo to oznacza, że jest w domu,

a nie na ulicy.


za podatki które płacę,

bo to oznacza

że mam prace.


za bałagan do posprzątania po przyjęciu,

bo to oznacza,

że otaczają mnie przyjeciele.


za trochę za bardzo dopasowane ciuchy

bo to oznacza

że mam co jeść.


za cień który obserwuje mnie przy pracy,

bo to znacza, że jestem na zewnątrz w Słońcu


że trawnik do przystrzyżenia,

okna do umycia,

i rynne do naprawy

bo to oznacza że mam dom.


za całe narzekanie

które słyszę na temat rządu

bo to oznacza,

że mamy wolność słowa.


za miejsce parkingowe

znalezione na końcu parkingu,

bo to oznacza że mogę chodzić

i mam środek transportu.


za mój ogromny rachunek za ogrzewanie

bo to oznacza, że mam ciepło.


za kobiete za moimi plecami w kościele

która mocno fałszuje,

bo to oznacza że mam słuch.


za stos prania i prasowania,

bo to oznacza

że mam ubrania do noszenia.


za znużenie i bolące mięśnie

na koniec dnia

bo to onacza że byłem zdolny

do ciężkiej pracy.


za wydzierający się budzik

o wczesnych godzinach porannych

bo to oznacza, że żyję.


I w końcu, za zbyt wiele wiadomości e-mail

bo to oznacza, że mam przyjaciół,

którzy o mnie myślą...


Po tym... zmieniłam nastawienie do odbieranych maili.

Jak dobrze że są tacy ludzie....

niedziela, 23 maja 2010

Eh.. Co za weekend


Zaczął się 2,5 godzinną wizytą u fryzjera - kazdej pani takiego zycze!

Człowiek dopiero w wolny dzień uświadamia sobie ILE czasu spędza w pracy

Następnie słodkie ciotkowanie z przepysznym cukiereczkiem - czego chcieć więcej?!

Hmm okazuje się można chcieć więcej - SESYJKA - dlaczego nie?!

No i stało się! Moja pierwsza analogowa sesja pt. "w poszukiwaniu idealnego portretu"... Czy się udało? Okaże się w tygodniu :) Mam nadzieje :)

Dziwne :/ W dobie prostej fotografii cyfrowej przetrwała TAKA pasja - pogratulować tylko!

Dziś - chillout - zbawienny spokój, obserwacja wsi, ludzi, których jedyną rozrywką jest piwo i obserwowanie samochodów, szukanie sensacji, albo spacery... Że tak można

Ja mogę, ale max raz na dwa miesiące, w przeciwnym wypadku zabija mnie bezczynność.

Wieczór pewnie minie mi w stylu "odgrzewanego kotelta" (czyt. byłego) którego smak za każdym razem bywa inny :)

Na Fot. Mój budzik, drugi etat, silniczek napędowy, tłumiony instynkt macierzyński i zdumiewająca istotka (moja siostrzenica).

Dobrego dla Was!