czwartek, 11 listopada 2010

Fascynacja nie rowna się miłości... czyli dlaczego 'być kochanką'


Znalazłam kiedyś na necie blog faceta który napisał jaka ma być kochanka idealna.
1. Ładna
2. Musi umieć robić loda
3. Z dużym biustem który faluje w trakcie ...
4. inteligentna i z poczuciem humoru, żeby można było z nią rozmawiać i pożartować
5. Powinna być mężatką, żeby z "ja i ty"nie zrobiło się zaraz "my".


Ładna: bez wątpienia, umieć - umiem, biust: najukochańszy, nudzić ze mną nie sposób, żadna autoreklama: raczej auto-fakty.Powinna być mężatką - hmmm, nie jestem, ale co zrobić gdy on jest, co więcej: był, jest i będzie. Ta świadomość zabija, zawsze daje czwarte miejsce i uparcie nie daje wepchnąć się na podium. Nasuwa się pytanie: PO CO to robić, po co w to brnąć, dlaczego dajemy robić z siebie zabawkę nie mając z tego układu żadnej korzyści

Dlaczego pokornie dajemy sobą pomiatać zaprowadzając samochód jego żony do serwisu, dlaczego czekamy na niego w domu, drapiemy za uszkiem i pomagamy w życiu...

Bo jest przykładem, bo chciałabym być taka jak on (silna, nieprzeciętna, obrzydliwie bogata), bo chciałabym mieć takiego ojca, męża, syna, bo nie mam nic innego do roboty, bo chce się doładować, ukierunkować, czy nie mogę żyć tak jak inne 25-cio latki? Znaleźć sobie przeciętnego męża, zakończyć edukację na przeciętnym poziomie, zajść w ciąże, stać się kurą domową i zmywać naczynia po obiedzie i nie potrafić odpowiedzieć szczerze na pytanie czy jestem szczęśliwa?

Doprawdy nie wiem, pewnie wszystkiego po trochu... Wiem jedno: samotność zaczyna mnie pożądnie wkurwiać :[

Po samotnym dniu bez telefonów nie mam siły żeby to zmieniać.

Czuje że mnie troche nie ma, tak jak wtedy kiedy zostaje uciszona palcem na ustach kiedy dzwoni żona, syn: jeden i drugi. Troche udaje że mnie nie ma. A wszystkie myśli kłębie w sobie, jak już leże w łózku, a on obok: CHRAPIE!